Napisane: 12 luty 2011r.
Sprawdzone: Nie
Utracone życie małej księżniczki
– Hermiono, przestań. Przestań płakać, przestań – szeptał,
trzymając dłonie na jej ramionach i szamocząc nią delikatnie. Twarz wykrzywioną
miał w zatroskaniu, snuła się po niej również nuta zmęczenia. Mimo jego
usilnych próśb, zmagań, po jej policzkach, wciąż spływały łzy. Oczy miała
szeroko otwarte, wypełnione pustką, a lekko rozchylone, blade wargi, drżały.
Dłonie zaciskała – kurczowo – na rękawie jego marynarki.
– Przestań, przestań, do cholery! – warknął, odpychając ją
od siebie. Usiadł na brzegu łóżka, delikatnie pocierając skronie palcami. Z jej
gardła wyrwał się obłudny ryk, który stłumiła poduszka, do której się
przytuliła. Westchnął żałośnie, bezsilny, przybliżył się do jej skulonego
ciała. Przytulił ją do siebie.
– On nie żyje, więc już przestań. Już dość, już dość, moja
mała księżniczko – powtarzał po raz kolejny, ale słowa nie pomagały. Były bez
silne. Matowe i niewiele warte. Raptownie usiadła, zagryzając mocno dolną
wargę, aby nie krzyknąć. Zacisnęła mocno powieki, paznokcie wbiła w swoje
ramiona, obejmując się jednocześnie.
– Żyje. Żyje i ma się dobrze, tylko zbyt mnie nienawidzi,
aby się ukazać. Po prostu nienawidzi, gardzi mną – wychrypiała, kołysząc się
leciutko. Objął ją mocniej w pasie. Jemu samemu, zbierało już się na płacz.
– Nie, Hermiono. Wiesz, równie dobrze jak ja, że Ginny, Ron,
Luna, a nawet Draco, nie żyją. Umarli, abyś ty, ja, czy taki Zabini, żył. Nie
było w tym niczyjej winy, na pewno nie twojej, a raczej mojej, więc przestań. –
Było tylko gorzej. Wtuliła się w niego, zimnymi dłońmi objęła jego szyję i
zagłębiła się w histerii. Czuł, jak słone łzy, spływają na jego skórę na karku.
– Już dość, księżniczko. Musi być już tylko lepiej, rozumiesz? Musi, chce cię
stąd zabrać. Pora wrócić do domu, tyle lat zmarnowałaś. Pomogę ci, tylko
przestań. Nie masz tyle siły, aby płakać za nasz wszystkich. Żyj, żyj i
przestań. Co ja powiem Malfoyowi, jak kiedyś zapyta się mnie po drugiej
stronie, dlaczego nie pozbierałem kawałków twojego roztrzaskanego serca? Zabije mnie,
zabije, choć będę już wtedy martwy. Nie rób mi tego. Nie ty, Hermiono. Moja
księżniczko, mała siostrzyczko – wyszeptał przez łzy. Ukrył twarz w jej
brązowych lokach, które pachniały wanilią.
Ale ona nie przestała. Płakała tak długo i głośno, aż zabrakło
jej sił i zasypiała. Tak było każdego dnia, każdej nocy. Przestawała jedynie,
gdy drzwi od jej białej sali, otwierały się. Zawsze miała nadzieję, że ujrzy w
nich swoje utracone życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz