Po wczorajszym
wydarzeniu, wstałam dziś pełna życia. Ucałowałam na dzień dobry mojego
narzeczonego i odsłoniłam rolety sypialni. Powitałam słońce moim promiennym
uśmiechem - niestety, chwilę później niebo zasłoniły czarne chmury. Wzruszyłam
ramionami, ubrana w swój nowy komplet bielizny, skierowałam się do łaźni.
Zrobiłam sobie porządną warstwę makijażu, a na opalone ciało narzuciłam
króciutką sukieneczkę o lawendowym odcieniu. Klasnęłam uradowana w dłonie i
udałam się do salonu. Skrzaty na MÓJ rozkaz, przyniosły tacę z tofu i żytnie
grzanki - muszę w końcu o siebie dbać, nie? Po skonsumowaniu posiłku,
przeniosłam się za pomocą proszku Fiuu. Posłałam urocze uśmieszki wszystkim,
którzy znaleźli się w moim zasięgu. Jako, że znów nie udało mi się dostać do
garderoby, musiałam przejść parę przecznic i odnaleźć budynek pisma Modna
Czarownica - miałam znaleźć się na okładce w najbliższym tygodniu! Łiiiii!
Jestem taka podniecona, jak wtedy, gdy Draco przysłał mi kontrakt małżeński -
normalnie się rozpływam! W końcu ma się te dziewiętnaście lat, nie? To trzeba
mieć nie tylko piękną twarz, cudowną sylwetkę, ale również rozum! Takiej
inteligencji zazdrości mi sama Hermiona Riddle. Ach! Dochodzi jeszcze ten dar
przekonywania - w końcu dzień wcześniej oddała mi chłopaka. W dodatku,
próbowała sobie wmówić, że nie jest jej wart. Cóż… Nawet jeśli tak, to mnie
jest jak najbardziej wart. W końcu mam na imię Anna - córka papy, który jest w
świecie Magii… E? Kimś ważnym, no! Ważne, że jestem z pochodzenia pół
francuską, a pół Australijką. Takiej cery, jaką ja mam, nie posiada nikt -
nawet fluid nie osiągnie takiej doskonałości, jak ja! Dlatego właśnie praca
modelki tak mi odpowiada. Pełno ludzi lata przy mnie doceniając mnie i mój
talent w postaci urody - może to kogoś zdziwi, ale uroda zdecydowanie zalicza
się do talentów. W końcu, nie każdy może zajść tak wysoko jak ja.
- Żona Dracona
Malfoya.
- Córka papy.
- Modelka i twarz
Modnej Czarownicy.
- Bardziej urokliwa,
niż Hermiona Riddle.
- Ładniejsza, niż
Hermiona Riddle.
- Milsza, niż Hermiona
Riddle
- ŻYWSZA, niż Hermiona Riddle.
Jeju, jakie ona musi mieć kompleksy, że nie jest mną. Musi zadowalać się
brakiem świadectwa ukończenia szkoły, brakiem urody i Weasleyem - życzę udanego
związku. Nie każdy jest z rodziny patologicznej - ona z pewnością się z takiej
wywodzi. Założę się, że Czarny Pan pomylił córki, bo nie wierzę, że ona
naprawdę ma w sobie czystą krew. Kto wie, może to ja jestem potomkinią samego
Salazara Slytherina…
- Anna, złotko,
przestań bujać w obłokach. - Zatrzepotałam rzęsami. Przede mną stał fotograf. Westchnął widzą mnie i popchnął w stronę
wizażystki.
- Więcej pudru. Więcej, powiedziałem! – Kaszlnęłam, czując jak proszek
dostał się do mojego przełyku. Przy okazji kichnęłam. W tym czasie, Samanta
pozbawiła mnie sukienki. Stałam przed lustrem w seksownej bieliźnie.
- Chyba przytyłaś. Stań na wagę, proszę. - Różdżką wyczarowała mugolskie
urządzenie - jedno z niewielu, które było naprawdę pożyteczne.
- Cholera - warknęła blondynka. - Schudłaś kolejne dwa kilogramy i zmarchy
ci się porobiły. Musisz przytyć do następnej sesji. Mężczyźni nie lubią
anorektyczek - fuknęłam. Jak ona śmie obrażać moje idealne ciało?! Te
krągłości, wcięcia… Zero szacunku dla artysty.
- Więcej pudru! Więcej! - Skrzywiłam się. Jak oni mogli tak mnie tuszować,
e?
- No co ja, kurwa powiedziałem? Nie chce widzieć tego pieprzyka na
policzku! Wygląda jak wielki, obrzydliwie, nabrzmiały pryszcz! Anna, złotko,
będziesz musiał się go pozbyć. Szpeci twoją buźkę, no! - Pisnęłam. Jak pryszcz?
To chyba jakieś żarty… Boże, jak tylko Draco to usłyszy, rozwiedzie się ze mną!
Nie mogę na to pozwolić, nie teraz gdy zyskałam błogosławieństwo Hermiony
Riddle! Oni nie mogą ze mną pogrywać. Muszę zacząć ich ustawiać, tak jak Riddle
robiła to w Hogwarcie.
- Franki, jak możesz?
To nieodzowna część urody francusko-australijskiej! - Uniosłam dumnie głowę i
ułożyłam się na sofie do zdjęć. Fotograf był wyraźnie niezadowolony, ale
milczał. O to chodziło!
- Rozbierz się.
- E?
- Ściągnij bieliznę.
- Co, proszę?
- Mówiłem ci tydzień temu, że zrobimy parę fotek do mugolskie gazety dla
mężczyzn. Trzeba wykorzystywać twoje atuty, póki je jeszcze posiadasz.
Następnie zajmiemy się magicznymi zdjęciami. Samanta dobiera ubranie w
garderobie. – Z ociąganiem ściągnęłam z siebie bieliznę. Nawet Draco nie
widział mnie nagą. Razem postanowiliśmy, że zrobimy to dopiero po ceremonii
ślubnej… Ale praca, to praca! Czułam się trochę skrępowana, ale w końcu wciąż
byłam dziewicą. Położyłam się w wyznaczonym miejscu i patrzałam jak mugolski
aparat z fleszem pstryka.
- Uśmiechnij się! - Posłałam piękny uśmiech w stronę obiektywu. –Świetnie!
Wyraź się! Pokaż pazur, dzikość, którą możesz mieć w środku! Albo nie! Zgrywaj
nieprzystępną. Proszę o figlarny uśmieszek! Co ja powiedziałem? Więcej
entuzjazmu! - Tak minął mi cały dzień, a konkretniej jego trzy godziny. Po
dokładnym przestudiowaniu fotografii, zamknęłam się w garderobie. Tam Samanta
zrobiła mi makijaż, wybrała nową sukienkę… Wyszłam centralnie odświeżona! W
dodatku pachniałam jaśminem!!!! Mój ulubiony kolor, zapach, smak, dotyk… I co
tam się jeszcze da, no!
Zgrabnym krokiem, opuściłam budynek mojej pracy. Z WIELKIM uśmiechem,
skierowałam się na dzielnicę czarodziejów. Tak usadowiłam się w jednej z
magicznych kafejek i zamówiłam kawę bez cukru - cukier tuczy, ale kofeina jest
mi potrzebna do życia. Zatopiłam usta w gorzkim płynie. Połknęłam te fusy,
gluty, czy co to miało być i od razu poczułam tego kopa! Ach! Z jeszcze
większym entuzjazmem, skierowałam się na zakupy! Cała w skowronkach weszłam do
mugolskiego centrum - co jak co, ale tylko ci plugawi ludzie, znali się na
modzie, którą ja preferuję.
Wychodziłam właśnie ze sklepu z bielizną - jej nigdy nie mało - gdy
podleciała do mnie sowa z pracy. Uradowana odpakowałam kopertę. Jak ja kocham
te korespondencje. Tyle komplementów mi sławią.
„ Droga Anno!
Wydaje mi się, że przechodzisz okres dojrzewania z opóźnionym stadium. Nie
martw się, to zdarza się ludziom z taką dawką inteligencji. Wybacz, ale z tobą
nie da się pracować. Wyrzuty, protest, prychnięcia - tu nie ma na to miejsca,
złotko! Nowa twarz Modnej Czarownicy została wybrana dokładnie dziesięć minut
temu. Chcesz pogratulować Astorii? Jest młoda, piękna z odpowiednimi
kształtami, a co najważniejsze - posłuszna. Wybacz, kochanie, ale spadłaś na
samo dno! Oczywiście twoje zdjęcia toples bardzo się podobały innym i zostaną
opublikowane.
PS
Astoria ma siedemnaście lat i jest bez jakiś dodatków
pieprzykowatych!”
***
- A tobie, co? - Zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Jak to możliwe,
żeby mnie wywalili?! Dupa, sama odeszłam, ale nie chciałam być niemiła i nie
powiedziałam im tego prostu w twarz, tak! Sama napisałabym odwołanie. Ktoś, kto
mnie nie docenia i nie wielbi, nie zasługuje na moją uwagę, czy szacunek.
Rzuciłam się na szyję mojego narzeczonego. Oplotłam go nogami w pasie i nie zamierzałam
puścić. Moje skarbeńki…
- Kocham cię -
wypaliłam nagle. Przytulił mnie, ale nie odpowiedział. Jeszcze nigdy nie
odpowiedział - nie oczekiwałam tego. Ważne, że był. Moja miłość wystarczy za
nas dwoje. Niezależnie od wszystkiego. Niezależnie.
- Wywalili mnie z pracy - dodałam po chwili ciszy.
- Świetnie - warknął Draco. Spuściłam wzrok. Taki wstyd, taki wstyd…
- Dałaś się tak po prostu wywalić? - zaczął nagle blondyn. Wow. Jakie on ma
piękne oczy. Szare… Wzruszyłam ramionami. A co niby miałam zrobić, kurwa?
Chyba, że…
***
- Nie wierzę, że mnie wywaliłeś! - Wpadłam na plan zdjęć, jak oszalała. Ja
się nie dam!
- Zrozum, starość nie radość. Tego nie da się podziwiać. - Zabuzowało we
mnie. Halo? Mam dziewiętnaście lat, dziewiętnaście! Dwa lata temu ukończyłam
szkołę, nie? Niby ja jestem stara? A on? Mumia, czy jak szło temu debilowi, co
dał się zawiązać papierem toaletowym w kiblu. Żałosne - te filmy w tym ruchomym
pudełku są po prostu żałosne. Mogli by nagrać Tele-dramę ze mną w roli głównej
– Tele-drama, czy telenowela, jak to szło? Ech, to mnie przerasta.
- Kochana, twoje przebłyski „inteligencji” nie dają nam pracować.
- Ja nie jestem głupia!
- Nie ująłem tego w ten sposób…
- Ale próbowałeś! Phi! Co ja pieprzę, ty to powiedziałeś w sensie dla tych bardziej
inteligentniejszych! Ja nie jestem głupia! Wiem, co to pytanie retoryczne!
- No, proszę o definicje.
- Wszelkie komentarze wzięte pod cenzurę.
- Co, złociutka?
- Ja nie jestem głupia!
***
Nie jestem głupia - myślę tylko wolniej od innych - ot cała prawda. Draco
zdaje sobie z tego sprawę, popiera mnie. Podobnie jak i cała reszta. Założę
się, że nawet Riddle, stanęłaby po mojej stronie. Może gdyby nie była taka
narwana to byśmy się zaprzyjaźniły… Mogłaby mi malować paznokcie, przynosić
jedzenie do łóżka, podczas imprez telefonicznych, do tego nosiłaby moje torby
na zakupach! Marzenia są piękne, szczere - a do tego się spełniają! Jeśli
jesteś oczywiście mną, Anną. Związałam czarne loki w kucyka. Na nagie ciało,
nałożyłam koszulę nocną i udałam się do sypialni. Zasnęłam od razu. Nie
zatłaczała mnie nawet myśl, że Draco nie wrócił jeszcze z pracy.
„Było mi bardzo
zimno. Moje ciało trzęsło się jak galaretka, którą ważyły skrzaty, gdy byłam
jeszcze dzieckiem. Pamiętam dokładnie, że ten deser składał się z tęczowej
galaretki o rozmaitych smakach owoców. Wzdrygnęłam się. Las był ciemny, liście
szumiały pod wpływem wiatru, a rosa na trawie łaskotała moje nogi. Objęłam
dłońmi ramiona. Czułam jak strużki potu, spływają po moich skroniach. Dreszcz
przebiegł mi po plecach, a ja pisnęłam. Złoty piorun przeciął niebo - nieco
rozjaśnił mi otoczenie. Serce dostawało palpitacji, a w oczach stawały łzy
strachu.
- Głupia - echo
donośnie rozprzestrzeniało się po lesie. Źrenice mi się rozszerzyły. Zawyłam,
skuliłam się na trawie.
- Ja nie jestem głupia!- krzyknęłam. Nie jestem. Nie
jestem głupia, nigdy nie byłam. Jestem idealna. Jedyna ,prawdziwa, idealna…”
Poderwałam się jak oparzona z łóżka. Odwrócony do mnie plecami, spał Draco.
Położył się w koszuli i spodniach - musiał wrócić niedawno. Zbyt zmęczony by
się rozebrać. Uśmiechnęłam się. Na pewno się cieszy, że będziemy teraz spędzać
razem więcej czasu. Może wybierzemy się na jakąś kolację tylko we dwoje… Albo
spędzimy wspólnie czas, spacerując po parku - moglibyśmy się trzymać za ręce. W
jego oczach byłoby coś więcej, niż szarość…
- Ja nie jestem głupia
- wyszeptałam. Zakryłam usta dłonią. Powiedziałam to mimowolnie, w chwili, w
której myślałam o moim narzeczonym. Wzdrygnęłam się.
Położyłam się ponownie
w łóżku. Opatuliłam kołdrą i przytuliłam do pleców blondyna. Poczułam jak
napiął mięśnie - nie spał, ale pierwszy raz mnie nie odepchnął. Nie zrobił
tego…
Uradowana, zasnęłam.
***
Ale, gdy ponownie podniosłam powieki, jego już nie było. Zegar widzący na
ścianie, wskazywał jedenastą w południe. Przeciągnęłam się niemrawo. Wciąż
przykryta kołdrą, wstałam na nogi.
- Ała - warknęłam. Leżałam na dywanie zwiniętą w kokon, który stworzyła
pościel. Usilnie starałam się rozplątać. –Draco! Draco, do cholery! Pomocy! - zawyłam.
Zrezygnowana położyłam się na podłodze. Musiałam czekać dłuższą chwilę, zanim
jakiś skrzat, dostrzegł mnie zwiniętą przed otwarte drzwi.
***
„Od paru godzin, nie mamy żadnych
wieści, dotyczących Hermiony Riddle - niegdyś przyjaciółka Pottera, dzisiaj zło
gorsze, niż sam jej ojciec. Widać, po kim odziedziczyła geny i parę innych
dodatków. Ludzie obawiają się kolejnych ofiar - to może być każdy. Zwłaszcza,
że dziewczyna zabija nawet dawnych zwolenników. Nas, jednak intryguje coś
innego - przed dwa lata, nie dawała znaku życia. Ministerstwo ma w najbliższych
planach, odkopanie jej grobu. Muszą być pewni swojego oprawcy.
Wszyscy znaliśmy ją jako małą,
słodką dziewczynkę, przyjaciółeczkę Harrego Pottera i najlepiej zapowiadającą
się absolwentkę Hogwartu. Hermiona (Granger,) poznała prawdę pod koniec
szóstego roku. Niektóre źródła donoszą również, że brała udział w zamachu na
Albusa Dumbledora.”
Wyrzuciłam za siebie
gazetę. Od tego czytania oczy mnie rozbolały. Uzdrowiciel zalecił im
odpoczywać, a wiec tak będzie. Mogłyby jeszcze stracić ten piękny kolor chabru!
Tego bym sobie nigdy nie wybaczyła. Nigdy. Moje duże, piękne oczy, ciemne jak
atrament…
Wyjęłam z kieszeni
przenośne lustereczko. Upewniłam się, czy aby makijaż się nie rozmazał i
wyszłam z posiadłości. Postanowiłam, że odwiedzę starą znajomą. Teleportowałam
się do SPA - wytniemy oczywiście to, że przywaliłam w szybę…
Te linie teleportacji są coraz bardziej zatłoczone.
***
- No nie mów!
- Tak powiedziała?!
- Nie wierzę, że tak postąpił. – Rozkoszowałam się przyjemnym masażem. Obok
mnie leżała Pansy Parkinson. Cała sala była ogromna. Wiele kobiet leżało na
leżakach, a maseczki na ich twarzach oczyszczały ich pory. Niektórej
rozkoszowały się jacuzzi z bąbelkami, a inne leżały w basenie z kieliszkiem
ognistej w dłoni. Moja towarzyszka, miała przymknięte oczy, a jej długie,
proste włosy opadały na ramiona. Westchnęła. Dłonią poprawiła kosmyk, który
opadł na jej czoło. Niespodziewanie pisnęłam. Masażystka przestała mnie tłuc po
plecach, a Pansy otworzyła zdziwiona oczy.
- Zaręczyłaś się! -
Usiadłam i machnęłam w stronę kobiet, żeby zostawiły nas same. Moja
przyjaciółka również usiadła.
-Tak, wiesz, Not po śmierci ojca stał się jakiś taki śmielszy - posłała mi
promienny uśmiech. Gdyby nie to, że miała strasznie płaską twarz, to pewnie
byłaby nawet ładna - oczywiście nie tak jak ja, ale na pewno byłaby bardziej
atrakcyjna…
- Gratulację, kiedy ślub?
- Wiesz, chcemy się pobrać na wiosnę. Zima w Anglii jest straszna. - Jakby
na potwierdzenie swoich słów, dostrzegłam, że na jej ciele pojawiła się gęsia
skórka.
-Straszna?
-Tak. Cały czas pada śnieg, ale mimo tego na ziemi nie można dostrzec
żadnej zaspy śnieżnej. Deszcz zamienia wszystko w pluchę. - Posłała mi wredny
uśmiech, który pełen był wyższości.
***
Jak poparzona, wleciałam do willi. Z grymasem na twarzy, rozsiadłam się w
głównej jadalni. Rozsiadłam się wygodnie w jednym z foteli. Uparcie wpatrywałam
się w kominek. Kazałam skrzatom zrobić coś dobrego do zjedzenia. Do tego miały
rozpalić ogień w kominku i nalać mi ognistej do szklanki. Rzadko piłam -
robiłam to tylko w krytycznych sytuacjach. A teraz byłam wściekła - czyli
najlepsza okazja, żeby się napić. Siedziałam tak długo. Nie liczyłam godzin,
tykanie zegara robiło to za mnie. Uparcie wbijałam paznokcie w udo. Za oknem
widziałam księżyc, chowający się za gwiazdami. Zacisnęłam usta w wąską linię.
- Ja nie jestem głupia - powiedziałam do samej siebie nie mogąc już znieść
ciszy. Słysząc trzask w holu, poderwałam się na równe nogi. Korytarz był słabo
oświetlony, Draco zapewne nie chciał obudzić skrzatów, które nocowały w
składziku pod kuchnią.
- Jak było w pracy? - zagadnęłam. Podskoczył.
- Co ty, kurwa robisz? - warknął i zaczął się kierować na górę.
Skrzyżowałam ręce na piersi. Szłam dumnie za nim.
- Musimy pobrać się wcześniej.- Zatrzymał się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz