Napisane: 2010r.
Sprawdzone: Nie
Tak naprawdę?
Nie łączy nas nic
Mam na imię Hermiona
Granger. Jestem na szóstym roku nauki w Hogwarcie. W tym roku jestem prefektem
swojego domu - za niespełna rok będę się ubiegać o stanowisko prefekta
naczelnego Hogwartu. Jestem przyjaciółką Pottera i kujonką. Ale jak każda
szanująca się dziewczyna, mam swoje potrzeby. Nie stroję się, nie maluję i nie
szczerzę się, jak głupia do każdego chłopaka. Mam jeszcze swoją godność - to
mnie nie podnieca. Ale jak widać, kogoś zainteresowałam.
Ubrana w swoje zwyczajne,
szkolne ciuchy, szłam korytarzem. Przyśpieszyłam kroku słysząc zegar, który
wybił jedenastą w nocy. Policzki miałam zarumienione. Dyszałam ciężko. Usilnie
brnęłam ku górze. Już teraz w mojej głowie pojawiała się wizja Pokoju Życzeń.
Dziś to on wybierał wystrój. Nerwowo zatrzymałam się na siódmym piętrze.
Trzymając ręce na sercu, przeszłam wzdłuż ściany trzy razy. Starałam się skupić
na celu. Uradowana otwarłam drzwi, które zamknęły się za mną bezgłośnie.
Natychmiast poczuła na zimnej skórze parzący dotyk. Przygryzłam delikatnie
wargi. Pozwoliłam, aby zaczął ściągać ze mnie szatę. Obdarzył moje usta
pojedynczym całusem. Resztę zachował dla mojej szyi, nagiego dekoltu…
Krew zagotowała się w
żyłach. Wplotłam dłonie w jego miękkie włosy odcieniu złotych kłosów zboża.
Zawsze tego
potrzebowałam. Cudzego dotyku, ciepła- świadomości, że ktoś podziela moją
nostalgię. Dziką tęsknotę za czymś. To taka rozkosz, gdy ktoś pokazuje, jak
bardzo potrzebuje twojego ciała - towarzystwa. Chciałabym odczuwać żarłoczność pieszczot
cały czas. Tego dreszczu, gdy jego zimne wargi suną po moim płaskim brzuchu.
Tego wrzenia, gdy jego silne dłonie przyciskają mnie do siebie jeszcze
bardziej. Prócz krzyków ekstazy mój chichot - tak wygląda nasza rozmowa przy
każdym takim spotkaniu.
Kolejna salwa drżenia,
gdy czuje, jak rozpina moją koszulę. I to jego spojrzenie zachwytu, które
zatrzymuje na moich piersiach, które okala koronkowy stanik. Uśmiecham się
dyskretnie. Nie wmówi mi, że tego nie widziałam. Całuje jego usta delikatnie,
bardzo zmysłowo - po chwili przygryzam je lekko. Jestem w samej bieliźnie, on
zresztą też. Leżę na wielkim łożu, przygniata mnie jego ciało. Obejmuje mnie w
pasie. Głowę ma położoną na mojej klatce piersiowej. Wsłuchuje się w bicie mego
serca. Bawię się jego włosami. On zastanawia się, jak zrobimy to dzisiaj, a ja,
jak niewiele czasu do poranka zostało.
***
Ostatecznie już
po wszystkim. Jest późny poranek. Czuję jak jego dłonie dotykają moje ciało pod
cienką kołdrą. Powieki mam zamknięte. Pozwalam upajać mu się tym. Wiem, że
jeśli otworze czekoladowe oczy, jego - szare, puste, a jednak takie
pociągające, odwrócą się ode mnie. Myślę o tym, że jeszcze miesiąc i będziemy
musieli rozstać się na długi czas. Na całe wakacje. Ten okres spędzę
zastanawiając się, czy siódmy rok w Hogwarcie będzie równie piękny, co ten.
Jeśli wciąż będę dotykana przez niego, to tak. A jeśli mu się znudzę? Wiem, że
tylko on jest w stanie wywołać takie dreszcze, taki gorąc, takie upojenie.
Bardzo się również boję. To uzależnienie. Nie spodziewałam się tego po sobie -
on nie był żadną tajemnicą. Obawa jest w tej sytuacji całkiem normalna, czyż
nie?
Czuje jego usta na
łopatce. Sunie ku górze. Po ciężkiej wędrówce trafia na szyję. Łapczywie
zatrzymuje się na szczęce. Już nie wytrzymuje, zaczynam się cicho śmiać.
-No i z czego rżysz,
Granger? - Zaczyna mnie łaskotać. PŻ wypełnia mój śmiech. Szczery, radosny
śmiech. Staram się okryć satynową pościelą, ale nie jestem w stanie odkleić
jego dłoni od swojego ciała. Po paru sekundach przestaje. Opada obok mnie i
mruży delikatnie oczy. Wstaje, ubieram się, wychodzę.
***
Nikt nie
powiedział, że życie jest proste. Takiej obietnicy nawet mi nie składano. Nigdy
nie uważałem, że to sprawiedliwe, ale nie wykłócałem się też o to. Miałem to,
co było mi potrzebne. Było jak było, nie obchodzi mnie nic. Wystarczy to, co
jest. Raczej smutny tok myślenia. Jak można być tak obojętnym na wszystko? Lata
bólu i pustki, która otaczała mój rodzinny dom. Nie potrafię jednak, wyobraź
sobie lepszego życia - bardzo bym chciał, ale naprawdę nie potrafię. Może i
ciężkie, może i żałosne, ale moje. Moje chore życie. Prócz picia i panienek nic
mi nie pozostało. Zresztą, czego ja mogę jeszcze chcieć? Jestem Draco Malfoy!
Szkoda, że rodowe nazwisko nie zastąpiło ciepła…
Pieprzone życie -
zdaje mi się, czy ja mam jakąś manię z tym słowem? Życie. Życie!!! Gdzieś ty,
cholero uciekła? Nie ma to jak dobra motywacja. Za niecały miesiąc skończę
szósty rok nauki. Zostaną tylko wspomnienia. Często puste i fałszywe. Kto
powiedział, że wszystko będzie proste? To śmieszne, że umilam sobie czas na
zabawach ze szlamą. Ale kto by się spodziewał, że będzie lepsza, niż jakakolwiek
panienka z tej rudery? Ona wkładała w to pasję, dokładność - chciała doznać jak
największej rozkoszy. Chciała się poczuć dobrze. Była naturalna i szczera - za
każdym razem. Wiedziała czego chciała - i tego jej w pewien sposób
zazdrościłem. Bo ja w dalszym ciągu tego nie wiedziałem. Cóż powiedzieć. Choć
jesteśmy swoimi przeciwieństwami w każdym calu - to jej ciało i dzikość mnie
podnieca. Taka po prostu była. Moja szlamcia na własność. Moja kochana
szlamcia…
***
W ciągu ostatniego
miesiąca spotkaliśmy się trzy razy. Zmierzałem na nasze ostatnie spotkanie.
Następnego dnia mieliśmy opuścić ten zamek. Oboje zdecydowaliśmy, że przed
przerwą musimy się wyszaleć.
Rozbierałem ją wiele
razy, ale za każdym czuję się, jakbym robił to po raz pierwszy. Delikatna,
brzoskwiniowa skóra - ciepła, kontakt z moją, zimną sprawiał, iż na jej ciele
pojawił się intrygujący dreszcz. Zmysłowo pojawiał się i znikał. Piękne, duże i
jędrne piersi. Płaski brzuch. Długie nogi, obejmujące mnie w pasie. Włosy
opadające na twarz. Loczki zakrywające oczy odcieniu gorącej, mlecznej
czekolady. Uwodzicielski uśmiech. Karmione wargi, przygryzające delikatnie moją
skórę. Była jedyna. I ten jej śmiech. Towarzyszył nam zawsze - wśród krzyków
ekstazy, westchnień i przyśpieszonych oddechów.
Była inna, w pewien
sposób potrzebowałem jej, ale nie pamiętam jak to się zaczęło. Wyzwiska były
zawsze, nagle doszły wspólne szlabany, upadki na siebie, pocałunki i
pieszczoty, aż w końcu żadne z nas nie było już w stanie tego hamować.
Nie wyobrażam sobie w
przyszłości, że mogłaby odejść. Dopóki mogę, dopóki ostatecznie nasze drogi się
nie rozstąpią…
Taka inna - moja
szlamcia.
***
Prawdziwa udręka. Ból,
niemoc spełnienia. Czułam się dziwnie, kolejne noce mijały, a ja tkwiłam w
swoim mugolskim domku. Rodzice na komersie, siedziałam sama. Wakacje mijały,
ale zbyt wolno, aby moje serducho odżyło i znowu zaczęło walić. Rozpaczliwie
staram się przypomnieć ten dotyk. Dotyk rozprzestrzeniany za sprawą jego obecności.
Podciągnęłam się do góry. Była druga w nocy, a ja nie mogłam spać. Nigdy nie
mogła, gdy odstępy czasowe były zbyt duże. To były te chwile, w których
rozpaczliwie starałam się przypomnieć jego twarz, ale pojawiał się jedynie
dreszcz. Poczułam pod powiekami łzy. On zapewne bawi się właśnie w jakimś
klubie, a tą noc zakończy z jakąś długonogą blondyną, bo ja nie znaczę dla
niego nic. Tylko szlama. Nic niewarta dziwka, która bardzo go kocha i uparcie
doszukuje się tego samego w szarych oczach. Ale w nich nie ma nic, prócz
pożądania. Jedynie na to mogę liczyć - namiętne pocałunki i jego obecność, ale
tak naprawdę nie oczekuje niczego w zamian. Jeśli w ciągu ostatniego roku w
Hogwarcie otrzymam od niego, choć jedno spojrzenie - będę wdzięczna. To
wstrętne, że nawet śmierć dyrektora nie była dla mnie taka straszna, gdy miałam
jego. Przy nim wszystko było inne -całkiem mi obojętne. Czułam wyrzuty, ale
znikały z każdym jego uśmiechem - może i cynicznym, ale należącym do mnie.
***
Mimo wszystko
czas płynął. A ja szłam po peronie w pewien sposób usatysfakcjonowana. Ubrana w
obcisłe jeansy i czarny sweterek z dekoltem, stałam na stacji. Rozglądałam się
w poszukiwaniu rudowłosej przyjaciółki. Była jedyną osobą z rodziny Weasleyów,
która wracała na ten rok do szkoły. Harry wraz z Ronem, wyruszyli na
poszukiwanie Horkruksów. Nie próbowałam się nawet wykłócać o to, że chce z nimi
wyruszyć. Pozwoliłam im tłumaczyć, że to najbezpieczniejsze z wszystkich wyjść.
Zgodziłam się - z myślą o tym, że Draco również wróci do Hogwartu. To takie
żałosne.
-Hermiona? To ty? -
Ginny rzuciła się na mnie i porządnie wyściskała.
-We własnej osobie -
mruknęłam. Dziewczyna wyglądała potwornie. Miała opuchnięte oczy, bladą twarz,
matowe włosy.
-Wyładniałaś. Naprawdę,
a teraz choć, zajmiemy jakiś przedział. - Podróż minęła spokojnie. Wiele godzin
spędziłyśmy wpatrując się w zamglony krajobraz. Zadrżałam, gdy zobaczyłam zarys
zamku. Uśmiechnęłam się dyskretnie na wspomnienie jednej z naszych wspólnych
nocy.
Minęła uczta, pojawił
się nowy dzień, wróciły lekcje, a czas nie oszczędzał. Miną pierwszy miesiąc.
Zasypiałam wtulona w poduszkę ze łzami w oczach. Nie zasługiwałam już nawet na
jego obelgi? Oczywiście wszystko brnęło dalej. Zanim spostrzegłam, samotność stała
się moją jedyną towarzyszką. Czułam lęk - wzrastam z każdą godziną. Od
przyjaciół nie dostawałam żadnych wieści, Ginny zatopiła się w tęsknocie -
straciłam ją i jej przyjaźń, której nie potrzebowałam w tej chwili. Chciałam
jedynie, aby ON mnie przytulił. Pragnę, aby dreszcz strachu przerodził się w
zimno, które spowije moje ciało pod jego. We wspomnieniach wciąż mam nasz
obraz, jak zachłannie przyciąga mnie do siebie. Jak liże moją delikatną skórę,
wprowadzając mnie w śmiech, skomentowany jego pocałunkiem. To brzmi tak
beztrosko. Tak, jak ja bym chciał. Kochałam go. Zaczęło się od chorej
fascynacji i pociągu fizycznego, skończyło na wartościach wewnętrznych i
czułościach, które całkowicie mnie zdominowały. Był górą - i choć nigdy bym mu
tego nie powiedziała, to on doskonale o tym wiedział. Mimo tego, nie chce
zaspokoić mojego cierpienia - jest na mnie obojętny? Potrzebowałam świadomość,
że nie jestem całkiem sama, a dokładnie tak się czuje. Tak jest, ale ja nie
jestem w stanie, przepuścić tej myśli do mózgu. Uzależnienie mnie zabija.
Pokazuje prawdę, której tak się obawiam. Mam ochotę wyć. Zapaść się i ryczeć w
spokoju. Chce je zobaczyć - jak toczą się powoli każdej nocy po porcelanowej
skórze, bo jego przy mnie nie ma. Bo nikogo przy mnie nie ma. Szlama Granger ma
to, na co zasłużyła.
***
Upadłam na
łóżko. Właśnie odbyłam ostatnią piątkową lekcję - eliksiry. Byłam cholernie
zmęczona. Postanowiłam, że odpuszczę sobie dzisiaj obiad i poczekam do kolacji.
Miałam ochotę na drzemkę. Długą, spokojną drzemkę. Przekręciłam się na plecy.
Ściągnęłam gumkę z włosów i pozwoliłam im swobodnie opaść na pościel.
Przejechałam dłonią po wielkim łożu. Otworzyłam oczy. Moja ręka napotkała coś
szeleszczącego i cienkiego. Natychmiast podciągnęłam się do pozycji siedzącej.
Podekscytowana rozwinęłam kartkę.
„W sowiarni o
dwudziestej drugiej” - moje serce zabiło, poczułam jak policzki mnie pieką, a
wargi drżą. Miałam tylko nadzieje, że nadawcą jest on.
Podczas swoje
przechadzki nie spotkałam już żadnego ucznia. Uradowana wspięłam się po
schodach prowadzących na szczyt sowiarni. Na twarzy nie gościł uśmiech, czy też
poruszenie - ale w środku kipiałam emocjami. Widząc jego sylwetkę w cieniu,
przystanęłam. Zarumieniona zrobiłam parę kroków w jego stronę. Minęło sporo
czasu, ale mi wystarczała jego obecność - cisza była przyjemna. Jego oddech
drażnił moją skórę. Dreszcze w przyjemny sposób okalały moje ciało. Uradowana
spoczęłam w jego ramionach. Poczułam jak łzy spływają po policzkach. Schowałam
głowę w jego torsie. Uradowana stwierdziłam, że mocno mnie do siebie przytula.
Ucałował moją głowę i razem opuściliśmy obecne miejsce. Wolnym krokiem
dotarliśmy do jego osobistego dormitorium prefekta. Całą noc obdarowywał
mnie pocałunkami. Czułam się cudownie. Widziałam, jak bardzo brakowało mu
mojego śmiechu. Jak bardzo brakowało mu mojego ciała. Nawet Mroczny Znak wyryty
na jego przedramieniu nie zrobił na mnie wrażenia - tylko on się liczył, nic
innego. Byłam szczęśliwa. Jego dotyk dawał mi ukojenie, którego tak mi
brakowało. Całusy dawały świadomość, że jest blisko mnie i na długi czas tak
pozostanie. Ten weekend należał do nas.
Teraz przerażała mnie
jedynie świadomość końca szkoły.
***
Ale każdy romans
ma swój koniec, a każde uzależnienie trzeba leczyć. I tym razem nie mogło być
inaczej.
Obydwoje skończyli
Hogwart. Harry Potter pokonał Czarnego Pana i każde z nich mogło pójść własną
drogą, którą wybrali. Mimowolnie nie zerwali ze sobą kontaktów tak szybko.
Przez długi czas łączył ich gorący seks - cały rok spotykali się notorycznie,
raz w tygodniu. Zaspokajali potrzeby i żyli jak gdyby, nigdy nic. Tylko po to,
aby móc pewnego dnia stwierdzić, że nie łączy ich, tak naprawdę nic. Po godzinach
kłótni, łez i strachu, pożegnali się - ostatnim muśnięciem ust.
Ich ciała złączą się
ponownie dwa lata później. Ale tylko raz - ona usunie ciąże, on się nie dowie.
Zrobi to, gdyż słowa pożegnalne zabijały ją przez miesiące.
Oboje założą rodziny,
oboje będą kłamać, aby wmówić sobie, że to jest właśnie szczęście. Będzie za
późno, gdy dotrą do niego własne słowa.
-„Nie łączy nas nic.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz