sobota, 4 sierpnia 2012

Tak naprawdę? Nie łączy nas nic


Napisane: 2010r.
Sprawdzone: Nie 



Tak naprawdę? Nie łączy nas nic
Mam na imię Hermiona Granger. Jestem na szóstym roku nauki w Hogwarcie. W tym roku jestem prefektem swojego domu - za niespełna rok będę się ubiegać o stanowisko prefekta naczelnego Hogwartu. Jestem przyjaciółką Pottera i kujonką. Ale jak każda szanująca się dziewczyna, mam swoje potrzeby. Nie stroję się, nie maluję i nie szczerzę się, jak głupia do każdego chłopaka. Mam jeszcze swoją godność - to mnie nie podnieca. Ale jak widać, kogoś zainteresowałam.
Ubrana w swoje zwyczajne, szkolne ciuchy, szłam korytarzem. Przyśpieszyłam kroku słysząc zegar, który wybił jedenastą w nocy. Policzki miałam zarumienione. Dyszałam ciężko. Usilnie brnęłam ku górze. Już teraz w mojej głowie pojawiała się wizja Pokoju Życzeń. Dziś to on wybierał wystrój. Nerwowo zatrzymałam się na siódmym piętrze. Trzymając ręce na sercu, przeszłam wzdłuż ściany trzy razy. Starałam się skupić na celu. Uradowana otwarłam drzwi, które zamknęły się za mną bezgłośnie. Natychmiast poczuła na zimnej skórze parzący dotyk. Przygryzłam delikatnie wargi. Pozwoliłam, aby zaczął ściągać ze mnie szatę. Obdarzył moje usta pojedynczym całusem. Resztę zachował dla mojej szyi, nagiego dekoltu…
Krew zagotowała się w żyłach. Wplotłam dłonie w jego miękkie włosy odcieniu złotych kłosów zboża.
Zawsze tego potrzebowałam. Cudzego dotyku, ciepła- świadomości, że ktoś podziela moją nostalgię. Dziką tęsknotę za czymś. To taka rozkosz, gdy ktoś pokazuje, jak bardzo potrzebuje twojego ciała - towarzystwa. Chciałabym odczuwać żarłoczność pieszczot cały czas. Tego dreszczu, gdy jego zimne wargi suną po moim płaskim brzuchu. Tego wrzenia, gdy jego silne dłonie przyciskają mnie do siebie jeszcze bardziej. Prócz krzyków ekstazy mój chichot - tak wygląda nasza rozmowa przy każdym takim spotkaniu.
Kolejna salwa drżenia, gdy czuje, jak rozpina moją koszulę. I to jego spojrzenie zachwytu, które zatrzymuje na moich piersiach, które okala koronkowy stanik. Uśmiecham się dyskretnie. Nie wmówi mi, że tego nie widziałam. Całuje jego usta delikatnie, bardzo zmysłowo - po chwili przygryzam je lekko. Jestem w samej bieliźnie, on zresztą też. Leżę na wielkim łożu, przygniata mnie jego ciało. Obejmuje mnie w pasie. Głowę ma położoną na mojej klatce piersiowej. Wsłuchuje się w bicie mego serca. Bawię się jego włosami. On zastanawia się, jak zrobimy to dzisiaj, a ja, jak niewiele czasu do poranka zostało.
***
 Ostatecznie już po wszystkim. Jest późny poranek. Czuję jak jego dłonie dotykają moje ciało pod cienką kołdrą. Powieki mam zamknięte. Pozwalam upajać mu się tym. Wiem, że jeśli otworze czekoladowe oczy, jego - szare, puste, a jednak takie pociągające, odwrócą się ode mnie. Myślę o tym, że jeszcze miesiąc i będziemy musieli rozstać się na długi czas. Na całe wakacje. Ten okres spędzę zastanawiając się, czy siódmy rok w Hogwarcie będzie równie piękny, co ten. Jeśli wciąż będę dotykana przez niego, to tak. A jeśli mu się znudzę? Wiem, że tylko on jest w stanie wywołać takie dreszcze, taki gorąc, takie upojenie. Bardzo się również boję. To uzależnienie. Nie spodziewałam się tego po sobie - on nie był żadną tajemnicą. Obawa jest w tej sytuacji całkiem normalna, czyż nie?
Czuje jego usta na łopatce. Sunie ku górze. Po ciężkiej wędrówce trafia na szyję. Łapczywie zatrzymuje się na szczęce. Już nie wytrzymuje, zaczynam się cicho śmiać.
-No i z czego rżysz, Granger? - Zaczyna mnie łaskotać. PŻ wypełnia mój śmiech. Szczery, radosny śmiech. Staram się okryć satynową pościelą, ale nie jestem w stanie odkleić jego dłoni od swojego ciała. Po paru sekundach przestaje. Opada obok mnie i mruży delikatnie oczy. Wstaje, ubieram się, wychodzę.
***
 Nikt nie powiedział, że życie jest proste. Takiej obietnicy nawet mi nie składano. Nigdy nie uważałem, że to sprawiedliwe, ale nie wykłócałem się też o to. Miałem to, co było mi potrzebne. Było jak było, nie obchodzi mnie nic. Wystarczy to, co jest. Raczej smutny tok myślenia. Jak można być tak obojętnym na wszystko? Lata bólu i pustki, która otaczała mój rodzinny dom. Nie potrafię jednak, wyobraź sobie lepszego życia - bardzo bym chciał, ale naprawdę nie potrafię. Może i ciężkie, może i żałosne, ale moje. Moje chore życie. Prócz picia i panienek nic mi nie pozostało. Zresztą, czego ja mogę jeszcze chcieć? Jestem Draco Malfoy! Szkoda, że rodowe nazwisko nie zastąpiło ciepła…
Pieprzone życie - zdaje mi się, czy ja mam jakąś manię z tym słowem? Życie. Życie!!! Gdzieś ty, cholero uciekła? Nie ma to jak dobra motywacja. Za niecały miesiąc skończę szósty rok nauki. Zostaną tylko wspomnienia. Często puste i fałszywe. Kto powiedział, że wszystko będzie proste? To śmieszne, że umilam sobie czas na zabawach ze szlamą. Ale kto by się spodziewał, że będzie lepsza, niż jakakolwiek panienka z tej rudery? Ona wkładała w to pasję, dokładność - chciała doznać jak największej rozkoszy. Chciała się poczuć dobrze. Była naturalna i szczera - za każdym razem. Wiedziała czego chciała - i tego jej w pewien sposób zazdrościłem. Bo ja w dalszym ciągu tego nie wiedziałem. Cóż powiedzieć. Choć jesteśmy swoimi przeciwieństwami w każdym calu - to jej ciało i dzikość mnie podnieca. Taka po prostu była. Moja szlamcia na własność. Moja kochana szlamcia…
***
 W ciągu ostatniego miesiąca spotkaliśmy się trzy razy. Zmierzałem na nasze ostatnie spotkanie. Następnego dnia mieliśmy opuścić ten zamek. Oboje zdecydowaliśmy, że przed przerwą musimy się wyszaleć.
Rozbierałem ją wiele razy, ale za każdym czuję się, jakbym robił to po raz pierwszy. Delikatna, brzoskwiniowa skóra - ciepła, kontakt z moją, zimną sprawiał, iż na jej ciele pojawił się intrygujący dreszcz. Zmysłowo pojawiał się i znikał. Piękne, duże i jędrne piersi.  Płaski brzuch. Długie nogi, obejmujące mnie w pasie. Włosy opadające na twarz. Loczki zakrywające oczy odcieniu gorącej, mlecznej czekolady. Uwodzicielski uśmiech. Karmione wargi, przygryzające delikatnie moją skórę. Była jedyna. I ten jej śmiech. Towarzyszył nam zawsze - wśród krzyków ekstazy, westchnień i przyśpieszonych oddechów.
Była inna, w pewien sposób potrzebowałem jej, ale nie pamiętam jak to się zaczęło. Wyzwiska były zawsze, nagle doszły wspólne szlabany, upadki na siebie, pocałunki i pieszczoty, aż w końcu żadne z nas nie było już w stanie tego hamować.
Nie wyobrażam sobie w przyszłości, że mogłaby odejść. Dopóki mogę, dopóki ostatecznie nasze drogi się nie rozstąpią…
Taka inna - moja szlamcia.
***
Prawdziwa udręka. Ból, niemoc spełnienia. Czułam się dziwnie, kolejne noce mijały, a ja tkwiłam w swoim mugolskim domku. Rodzice na komersie, siedziałam sama. Wakacje mijały, ale zbyt wolno, aby moje serducho odżyło i znowu zaczęło walić. Rozpaczliwie staram się przypomnieć ten dotyk. Dotyk rozprzestrzeniany za sprawą jego obecności. Podciągnęłam się do góry. Była druga w nocy, a ja nie mogłam spać. Nigdy nie mogła, gdy odstępy czasowe były zbyt duże. To były te chwile, w których rozpaczliwie starałam się przypomnieć jego twarz, ale pojawiał się jedynie dreszcz. Poczułam pod powiekami łzy. On zapewne bawi się właśnie w jakimś klubie, a tą noc zakończy z jakąś długonogą blondyną, bo ja nie znaczę dla niego nic. Tylko szlama. Nic niewarta dziwka, która bardzo go kocha i uparcie doszukuje się tego samego w szarych oczach. Ale w nich nie ma nic, prócz pożądania. Jedynie na to mogę liczyć - namiętne pocałunki i jego obecność, ale tak naprawdę nie oczekuje niczego w zamian. Jeśli w ciągu ostatniego roku w Hogwarcie otrzymam od niego, choć jedno spojrzenie - będę wdzięczna. To wstrętne, że nawet śmierć dyrektora nie była dla mnie taka straszna, gdy miałam jego. Przy nim wszystko było inne -całkiem mi obojętne. Czułam wyrzuty, ale znikały z każdym jego uśmiechem - może i cynicznym, ale należącym do mnie.
***
 Mimo wszystko czas płynął. A ja szłam po peronie w pewien sposób usatysfakcjonowana. Ubrana w obcisłe jeansy i czarny sweterek z dekoltem, stałam na stacji. Rozglądałam się w poszukiwaniu rudowłosej przyjaciółki. Była jedyną osobą z rodziny Weasleyów, która wracała na ten rok do szkoły. Harry wraz z Ronem, wyruszyli na poszukiwanie Horkruksów. Nie próbowałam się nawet wykłócać o to, że chce z nimi wyruszyć. Pozwoliłam im tłumaczyć, że to najbezpieczniejsze z wszystkich wyjść. Zgodziłam się - z myślą o tym, że Draco również wróci do Hogwartu. To takie żałosne.
-Hermiona? To ty? - Ginny rzuciła się na mnie i porządnie wyściskała.
-We własnej osobie - mruknęłam. Dziewczyna wyglądała potwornie. Miała opuchnięte oczy, bladą twarz, matowe włosy.
-Wyładniałaś. Naprawdę, a teraz choć, zajmiemy jakiś przedział. - Podróż minęła spokojnie. Wiele godzin spędziłyśmy wpatrując się w zamglony krajobraz. Zadrżałam, gdy zobaczyłam zarys zamku. Uśmiechnęłam się dyskretnie na wspomnienie jednej z naszych wspólnych nocy.
Minęła uczta, pojawił się nowy dzień, wróciły lekcje, a czas nie oszczędzał. Miną pierwszy miesiąc. Zasypiałam wtulona w poduszkę ze łzami w oczach. Nie zasługiwałam już nawet na jego obelgi? Oczywiście wszystko brnęło dalej. Zanim spostrzegłam, samotność stała się moją jedyną towarzyszką. Czułam lęk - wzrastam z każdą godziną. Od przyjaciół nie dostawałam żadnych wieści, Ginny zatopiła się w tęsknocie - straciłam ją i jej przyjaźń, której nie potrzebowałam w tej chwili. Chciałam jedynie, aby ON mnie przytulił. Pragnę, aby dreszcz strachu przerodził się w zimno, które spowije moje ciało pod jego. We wspomnieniach wciąż mam nasz obraz, jak zachłannie przyciąga mnie do siebie. Jak liże moją delikatną skórę, wprowadzając mnie w śmiech, skomentowany jego pocałunkiem. To brzmi tak beztrosko. Tak, jak ja bym chciał. Kochałam go. Zaczęło się od chorej fascynacji i pociągu fizycznego, skończyło na wartościach wewnętrznych i czułościach, które całkowicie mnie zdominowały. Był górą - i choć nigdy bym mu tego nie powiedziała, to on doskonale o tym wiedział. Mimo tego, nie chce zaspokoić mojego cierpienia - jest na mnie obojętny? Potrzebowałam świadomość, że nie jestem całkiem sama, a dokładnie tak się czuje. Tak jest, ale ja nie jestem w stanie, przepuścić tej myśli do mózgu. Uzależnienie mnie zabija. Pokazuje prawdę, której tak się obawiam. Mam ochotę wyć. Zapaść się i ryczeć w spokoju. Chce je zobaczyć - jak toczą się powoli każdej nocy po porcelanowej skórze, bo jego przy mnie nie ma. Bo nikogo przy mnie nie ma. Szlama Granger ma to, na co zasłużyła.
***
 Upadłam na łóżko. Właśnie odbyłam ostatnią piątkową lekcję - eliksiry. Byłam cholernie zmęczona. Postanowiłam, że odpuszczę sobie dzisiaj obiad i poczekam do kolacji. Miałam ochotę na drzemkę. Długą, spokojną drzemkę. Przekręciłam się na plecy. Ściągnęłam gumkę z włosów i pozwoliłam im swobodnie opaść na pościel. Przejechałam dłonią po wielkim łożu. Otworzyłam oczy. Moja ręka napotkała coś szeleszczącego i cienkiego. Natychmiast podciągnęłam się do pozycji siedzącej. Podekscytowana rozwinęłam kartkę.
„W sowiarni o dwudziestej drugiej” - moje serce zabiło, poczułam jak policzki mnie pieką, a wargi drżą. Miałam tylko nadzieje, że nadawcą jest on.
Podczas swoje przechadzki nie spotkałam już żadnego ucznia. Uradowana wspięłam się po schodach prowadzących na szczyt sowiarni. Na twarzy nie gościł uśmiech, czy też poruszenie - ale w środku kipiałam emocjami. Widząc jego sylwetkę w cieniu, przystanęłam. Zarumieniona zrobiłam parę kroków w jego stronę. Minęło sporo czasu, ale mi wystarczała jego obecność - cisza była przyjemna. Jego oddech drażnił moją skórę. Dreszcze w przyjemny sposób okalały moje ciało. Uradowana spoczęłam w jego ramionach. Poczułam jak łzy spływają po policzkach. Schowałam głowę w jego torsie. Uradowana stwierdziłam, że mocno mnie do siebie przytula. Ucałował moją głowę i razem opuściliśmy obecne miejsce. Wolnym krokiem dotarliśmy do jego osobistego  dormitorium prefekta. Całą noc obdarowywał mnie pocałunkami. Czułam się cudownie. Widziałam, jak bardzo brakowało mu mojego śmiechu. Jak bardzo brakowało mu mojego ciała. Nawet Mroczny Znak wyryty na jego przedramieniu nie zrobił na mnie wrażenia - tylko on się liczył, nic innego. Byłam szczęśliwa. Jego dotyk dawał mi ukojenie, którego tak mi brakowało. Całusy dawały świadomość, że jest blisko mnie i na długi czas tak pozostanie. Ten weekend należał do nas.
Teraz przerażała mnie jedynie świadomość końca szkoły.
***
 Ale każdy romans ma swój koniec, a każde uzależnienie trzeba leczyć. I tym razem nie mogło być inaczej.
Obydwoje skończyli Hogwart. Harry Potter pokonał Czarnego Pana i każde z nich mogło pójść własną drogą, którą wybrali. Mimowolnie nie zerwali ze sobą kontaktów tak szybko. Przez długi czas łączył ich gorący seks - cały rok spotykali się notorycznie, raz w tygodniu. Zaspokajali potrzeby i żyli jak gdyby, nigdy nic. Tylko po to, aby móc pewnego dnia stwierdzić, że nie łączy ich, tak naprawdę nic. Po godzinach kłótni, łez i strachu, pożegnali się - ostatnim muśnięciem ust.
Ich ciała złączą się ponownie dwa lata później. Ale tylko raz - ona usunie ciąże, on się nie dowie. Zrobi to, gdyż słowa pożegnalne zabijały ją przez miesiące.
Oboje założą rodziny, oboje będą kłamać, aby wmówić sobie, że to jest właśnie szczęście. Będzie za późno, gdy dotrą do niego własne słowa.
-„Nie łączy nas nic.”   

Brak komentarzy: